Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 5 października 2015

wianek ślubny czy coś koło tego

Tak więc moi drodzy witam po raz kolejny. Tym razem nieoczekiwanie pociągnę dalej temat ślubny. Sama się tego nie spodziewałam, ale jednak.
Wpadła do mnie kuzynka z pewnym pytaniem. Czy nie dałabym rady zrobić dla niej wianka ślubnego. Ja oczy w słup. O co chodzi o__0? Więc pokazuje mi na laptopie kilka zdjęć. Myślę sobie "no dobra, ale ja nigdy w życiu czegoś takiego nie robiłam, a nawet nie wiedziałam, że ludzie coś takiego robią". Poleciłam jej moją znajomą, która ma mnóstwo ozdób ślubnych na koncie, ale dziewczyna nie chciała sutashu (czy jak tam to się pisze). Był mały problem. Nie miałam materiału do produkcji. Ale poleciłam jej pewną stronę, gdzie może coś trafi, a ja w międzyczasie miałam poszukać odpowiednich koralików w internecie. 
Jak się później okazało wianki na stronie były. Tylko takie badziewiaste z dużych sztucznych kwiatów. Jedna osoba wykonywała takie ładne, delikatne z drutu i koralików, ale za to były bardzo drogie. Stanęłam więc przed faktem dokonanym. Muszę ja osobiście się tym zająć.
Pół dnia zajęło mi wyszukiwanie i zamawianie odpowiednich koralików, kryształków i kwiatuszków, tudzież listków. Spłukałam się na koncie @__@, ale czego nie robi się dla rodziny. Problem leżał  nieco gdzie indziej. Nie mogłam nigdzie znaleźć małych metalowych grzebyków, do których doczepiłabym konstrukcję. W sieci udało mi się znaleźć same gotowe już z jakimiś metalowymi ozdobami. Taki pech. 
Ale niedługo nadarzyła się okazja. Miałam wypad do pobliskiego miasta, gdzie zawitałam do całkiem bogato wyposażonej pasmanterii. Tam niestety były tylko grzebyki plastikowe z gęstymi zębami,czyli zero szansy na doczepkę czegokolwiek. Była jeszcze mała nadzieja. W tym samym budynku mieściło się stoisko z biżuterią i innymi cudami na głowę. I grzebyki były, tylko też z gotową ozdobą. Pomyślałam "trudno. Coś się wymyśli". I coś się wymyśliło.


Wspólnie z tatą zdemontowaliśmy ozdobne kwiatki. Trzeba było chwilę pomyśleć nad tym jak to zrobić, ale efekt był zadowalający.




Kolejnym krokiem była sama "konstrukcja", do której można by doczepiać koraliki. Zajęło mi to jakieś 40 min, ale udało się stworzyć podstawę taką, jaką widziałam już w mojej głowie.


Tak prezentuje się zaczątek wianka w moim wykonaniu. Od razy odpowiednio go wygięłam, aby dobrze układał się na głowie. Pozostało mi tylko "wyhaftować" to coś koralikami i czym tam miałam pod ręką.


Oto praca w toku. Zaczątek ozdób i maskowania mocowania grzebyka. A już kilka godzin później....

 

Trochę to się pozmieniało :D Ogólnie wianek miał być taki różano-perłowo-biały. Czerwone elementy zostały dopasowane do pewnych akcentów w stroju panny młodej. Generalnie ujmując satysfakcja klient-wykonawca została osiągnięta.


Takie kwiatuszki i listki użyłam do zamaskowania łączenia z grzebykiem. Trzeba było się namęczyć nad ich ułożeniem. Cała reszta to już dosyć przyjemne haftowanie koralikami.

 


  Wianek ogólnie ma jakieś 15 cm długości. W ręku jest lekki ze względu na użyte materiały.
Chodzą jakieś słuchy, że jeśli panna młoda ma na sobie perły, to będzie płakać, ale tutaj przecież nie zostały użyte prawdziwe perły, więc moim zdaniem płacz może być, ale co najwyżej ze szczęścia.

Może ten post przyda się innym debiutantkom wiankowym. 

Dzisiaj to by było na tyle. Pozdrawiam was serdecznie i zapraszam następnym razem.

 
http://pl.dawanda.com/shop/prze-tworczosc


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz