Szukaj na tym blogu

niedziela, 25 maja 2014

szkło ręcznie malowane

Dzisiaj ponownie dorzucam parę malowanych przedmiotów. I pewnie niektórzy zastanawiają się jakie farby najlepiej używać. Ja wolę takie, które później należy wypiekać w piekarniku. Mają jedną poważną zaletę. Są trwałe i nie boją się mycia ani szorowania. 
Szkoda tylko, że później nie można jeść z takiego talerzyka. Logiczne by było, że skoro są wypieczone, to już nie zaszkodzą, bo są utrwalone. Ale nie kochani. Nie mogą mieć kontaktu z żywnością. 
Na szczęście z malowaniem kubków sprawa prezentuje się inaczej. W końcu płyn znajduje się w kubku, a my malujemy jego zewnętrzną powierzchnię. Czyli mamy czyściutkie sumienie jeśli później chcemy z niego korzystać. 
Starałam się znaleźć gdzieś w sieci farby do kontaktu z żywnością, ale na razie mi się nie udało. Może podczas napływu sił poświęcę na to więcej czasu.

A tera wracając do moich ostatnich malowanych szkiełek. Po ich wypieczeniu pokazał się mały problem. 
Ostatnio mój piekarnik zaczyna szwankować i farbki trochę za mocno się spiekły. Widać to zwłaszcza na przypalonym żółtym i na fiolecie, który zrobił się praktycznie czarny. Najlepiej "prezentuje się" to na talerzyku. Ale może jeśli zobaczycie go pierwszy raz i nie wiecie jak wyglądał przed wypieczeniem, to nie wyda wam się taki straszny? Bo w sumie to wzór jest całkiem fajny, ale jak dla mnie za bardzo przyciemniał.


Fiołki widoczne na górze talerzyka są prawie czarne, a były ciemno-fioletowe. Tak samo te kwiatki na dole trochę zbrązowiały, a były jasno żółte. Również środkowy niebieski nie zachwyca....
Wracając jeszcze do fiołków. Wielu osobom może się wydawać, że nie pasują i mogą mieć rację. Sytuacja wygląda tak, że jest to odmalowany wytarty wzór jaki był wcześniej na tym talerzyku. Zawsze można próbować go usunąć, ale ślady ścierania byłyby widoczne. Dlatego został tylko odnowiony.

Kolejne do malowania zostały 3 kubki. Na pierwszym zamarzył mi się rohatyniec nosoróg (Oryctes nacircornis). Jak dla mnie to bardzo piękny chrząszcz, chociaż nie miałam okazji widzieć go w rzeczywistości.



Autentycznie jestem bardzo zadowolona z efektu.

Drugi kubek ma wzór w czaszkę i róże. Osobiście ubóstwiam czaszki jako motywy ozdobne różnych przedmiotów. I nie ma się czemu dziwić. W końcu czaszka to bardzo ludzka rzecz ;)



Ostatni kubek to było natchnienie od Boga. Wzór niejako objawił mi się w głowie. Szkoda tylko, że efekt nie jest tak olśniewający jak moja wizja. Niestety wadą farb do szkła jest to, że nie uda się pozyskać takiego efektu cieniowania jak za pomocą innych mediów na innej powierzchni. A może jestem dla siebie zbyt krytyczna? Bo wiem, że znalazły się osoby, którym podoba się ten kubek, a zwłaszcza namalowane ptaki.









Tak więc mogę mieć tylko nadzieję, że po mojej śmierci ktoś się wzbogaci na moich pracach, bo na dzień dzisiejszy utalentowana niepełnosprawna osoba nie ma szans w tym popapranym kraju. Nie w tym stuleciu, a już na pewno nie w tym wcieleniu. 

Może i teraz trochę ponarzekam, ale chciałabym przekazać swoje myśli. Jestem chora na ZZSK, to na prawdę uciążliwa choroba. Poza tym moja mam jest chora na SM. Można by się zdziwić, że mam czas na tworzenie różnych rzeczy, ale dla mnie to po prostu sens życia, jakaś odskocznia od wkurzającej rzeczywistości. 
Postronne osoby mogłyby się dziwić, że nie chodzę do pracy, bo na pierwszy rzut oka choroby nie widać. A ja po prostu nie dałabym fizycznie rady zajmować się domem, krzątać przy mamie i jeszcze chodzić do pracy.
Marzeniem jest dla mnie utrzymać się za to co robię i pracować w domu, ale takie cuda to nie w Polsce. Niesamowicie ciężko kochać ten kraj a jeszcze trudniej tu żyć. Zwłaszcza kiedy ludzie nie doceniają tego co robisz, bo chcieliby kupić tanio jak chińszczyznę, a z wieloletnią gwarancją. 
Przykro wiedzieć, że ludzie zachwycają się tym co robisz, ale kiedy poprosisz kogoś o pomoc, to większość udaje, że nie widzi, albo wzrusza ramionami. Nikt ci nie odpisze, chyba, że w sarkastyczny sposób go obrazisz, bo czasem nie ma innej metody, aby zwrócono na ciebie uwagę. 
Przykro bywa kiedy osoby z rodziny nie dają wsparcia, a nawet odwodzą od realizacji marzeń, bo przecież "z tego nie da się wyżyć". Na prawdę coraz trudniej znaleźć motywację do poszukiwania kogoś komu moje uzdolnienia okażą się potrzebne i będę tą osobą, której akurat szuka. 
Czasami wszystko jest nie tak. Bóg dał mi mnóstwo różnych talentów, a nawet w Biblii jest napisane, że talenty trzeba mnożyć, a nie je zakopywać. I cóż z tego, że je człowiek mnoży skoro nie może ich później użyć. To wszystko jest jak zaklęte koło. Potrafię wiele, ale nie mogę pracować poza domem, bo jestem potrzebna na miejscu. Trudno nie oszaleć od częstego narzekania drugiej osoby, kiedy człowiek nie może pozwolić sobie na chociażby wolny weekend. U mnie nie ma czegoś takiego jak urlop. Muszę być gotowa do spełniania różnych obowiązków 7 dni w tygodniu. Jest przykre, że wielu "przyjaciół" o tobie zapomina, bo sobie układają życie i nie mają czasu dla chorej znajomej. Zawsze to  łatwiej obracać się wokół zdrowych, uśmiechniętych młodych ludzi, którzy chodzą na imprezy, jeżdżą na festiwale, pod namiot, nad jezioro, robią różne wypady na weekend. Ale kiedy człowiek nie może spełnić ich oczekiwań, bo ma poważne obowiązki i nie może sobie odpuścić ani na jeden dzień, oni po prostu cię skreślają, bo znajdują sobie nowych dyspozycyjnych znajomych.

Pomimo wielu trudności chciałabym pomóc też innym. W następnym poście opiszę coś zupełnie nieartystycznego.
Jestem otwartym umysłem i jestem świadoma rzeczy, których nie widzi szkiełko ani oko naukowca. Zapoznam was z metodą samoleczenia, która jest mimo niechęci mafii farmaceutycznej udowodniona naukowo i nie powoduje skutków ubocznych. Sama stosuję ją od 2 tyg. i widzę pierwsze nieśmiałe pozytywy.
Można się zastanowić dlaczego nie została odkryta wcześniej tylko w roku 2001? A to właśnie dlatego, że wcześniej człowiek nie znał metod na potwierdzenie jej skuteczności. 
Co jest w niej wspaniałego? Jest darmowa i wymaga od człowieka jedynie regularności w jej stosowaniu. Nie trzeba w nią nawet wierzyć. Opiera się na leczeniu energią, a jak to udowodnił swą teorią sam Albert Einstein, wszystko jest energią. A co światlejszy naukowcy są zdania, iż medycyna przyszłości będzie się opierać na kontrolowaniu energii w ciele człowieka.
Zatem zapraszam was do kolejnego postu, który pojawi się w najbliższych dniach.

http://schikaka.deviantart.com/
https://www.facebook.com/przetworczosc 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz