Szukaj na tym blogu

piątek, 11 września 2015

port-rety ślubne i inne rety

Witam serdecznie po dłuższej przerwie. Upały zniechęcały do aktywności i tworzenia. Ograniczała mnie praca przez parę miesięcy ale już mnie nie ogranicza :v Później zdrowie nie domagało. Aż w końcu pojawiło się zamówienie. 

Znajoma poprosiła o namalowanie portretu w prezencie ślubnym dla innej naszej znajomej. Szczęśliwie udało mi się wyrobić przed terminem.
Portret powstał na bloku technicznym formatu A3 (ostatnio przerzucam się na taki). Rysowany był tuszem i długopisem. Najgorsze w tym wszystkim są momenty kiedy zapominam wytrzeć końcówkę długopisu i przy kolejnym ruchu nagromadzony tusz przenosi się na papier. Tak więc trzeba co nieco uważać. 




Tak prezentuje się efekt końcowy. Z tego co mi wiadomo, zarówno zamawiająca, jak i obdarowani, byli bardzo zadowolenie.

A teraz, jak to miewam w zwyczaju, kolejne etapy pracy.






Mam nadzieję, że widać ilość włożonej w obraz pracy i serca. Zawsze mnie denerwuje kiedy ludzie dopytują się o cenę, a później są zszokowani, że "tak drogo". Niestety jakość kosztuje, ale zawsze można zamówić sobie tanią chałturę od kogoś kto nie umie specjalnie rysować o__O

Tak więc portret był już gotowy w środę i czekał na sobotnie wesele. Tymczasem ja sama wybierałam się na wesele mojej dalekiej kuzynki. I cóż może takiego ofiarować artystka na prezent? Oczywiście obrazek.

Wybór tematu nie był długi i padło na sówki. Co prawda efekt końcowy był inny od zamierzonego, ale zaraz wytłumaczę, co takiego kołacze mi się po łepetynie.


To właśnie te sówki na prezent. Same ptaszyska narysowałam specjalnym chińskim piórem do malowania. Wygląda ono tak jak te specjalne pędzle do ich kaligrafii, tylko, że jest na naboje. I w tym tkwi sedno zmiany zamierzonej koncepcji. Kiedy już namalowałam piórem sówki, pokazywałam tacie moje magiczne pióro. Niestety przesłali mi do niego złe wkłady, które muszę umacniać taśmą, żeby nie wypadły. Z tego też powodu wycieka mi z nich co nieco tuszu. A, że nie mogę pióra zakręcić, bo przeszkadza taśma, tak też się stało..... Że opowiadając tacie o moim cudownym przedmiocie do rysowania, machnęłam ręką i na obrazku powstały zamaszyste kleksy....
Rysunek ma format A3, więc kleksy są wprost proporcjonalne do rozmiaru. Tata powiedział coś w stylu: "O Boże.... Będziesz musiała zaczynać od początku...?"
A ja tymczasem spojrzałam na to i powiedziałam: "Spokojnie, coś wymyślę". :3
Jak widać, coś wymyśliłam. W przeciwieństwie do photoshop'owców artysta tradycyjny musi być bardziej twórczy. I jak coś spapra, musi przekuć to w sukces. Mniemam sądzić, że mój młot i kowadło dało radę....

Wracając jeszcze do aspektów technicznych. Kolor sówkom dodałam kredkami ołówkowymi. Tło wykonane jest suchymi pastelami. Ponieważ rysowałam na bloku technicznym, a nie na papierze do pasteli, efekt rozcierania pasteli jest specyficzny, ale mi osobiście bardzo przypadł do gustu.
A na sam koniec dużo, dużo fiksatywy. Co prawda można by utrwalić lakierem do włosów, ale na prezent ślubny chyba po prostu nie wypada ^__^

Nie wiem w jakim stopniu Panna Młoda była zachwycona, bo w sumie to się nie znamy, ale z pewnością w jakimś tam była XD

Gdybyście potrzebowali jakiś porad w kwestii rysowania, czy czegoś tam twórczego, chętnie pomogę.

Na sam koniec zapraszam serdecznie osoby zainteresowane do mojego butiku na DaWandzie, skąd możecie się kierować na fanpage na FB, gdzie znajdziecie dużo więcej moich prac.

http://pl.dawanda.com/shop/prze-tworczosc

Na sam koniec wasza najbardziej ukochana artystka pozdrawia serdecznie zarówno osoby zdrowe jak i te niedomagające w ten lub tamten sposób :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz